wtorek, 28 października 2014

Paracas i Islas Ballestas

Po powrocie z Canionu Colca, wsiadłyśmy wieczorem, jak zwykle zresztą, w nocny autobus w kierunku Limy. Nad ranem byłyśmy na półwyspie Paracas. Celem naszej podróży były Islas Ballestas. Wyspy te znajdują się na Pacyfiku, a dostać się do nich można łodziami napędzanymi silnikiem, które każdego ranka zabierają odpowiednią ilość turystów, po czym ruszają z portu w kierunku wysp.




Islas Ballestas to Rezerwat Przyrody, który można podziwiać tylko z pokładu łodzi, nie wolno na nie wchodzić, ani nawet przy nich cumować. Są to nietypowo ukształtowane skały, zamieszkiwane przez ptaki morskie takie jak: pelikany, kormorany peruwiańskie, głuptaki niebieskonogie, głuptaki peruwiańskie, kormorany oliwkowe i czerwononogie oraz pingwiny, a także ogromne lwy morskie, które rozkładając się leniwie na skałach "pozują" do zdjęć turystom ;) Ciekawostką jest, że odchody ptaków morskich zamieszkujących te wyspy, to naturalny, bardzo cenny nawóz, nazywa się on "guano" i jest wykorzystywany na szeroką skalę.













poniedziałek, 27 października 2014

Canion Colca

Ok. 150 km od Arequipy znajduje się Kanion Colca. Odkryty stosunkowo niedawno, bo w 1981 r. przez uwaga: Polaków!! Tak mamy się czym szczycić. ;) W dole Kanionu płynie rzeka, którą w 1981 roku przepłynęli Polacy - uczestnicy wyprawy kajakowej Canonandes’79. Uznano ich za odkrywców tego najgłębszego na świecie kanionu, a ich wyczyn trafił do Księgi Rekordów Guinessa. Ściany Colca wznoszą się - licząc od poziomu rzeki - na ponad 3,6 tys. m (lewa) i prawie 4,2 tys. m (prawa). Największa głębokość, określona na podstawie pomiarów wykonanych przez Senal Ajirhua, wynosi 5226 m (dla porównania Wielki Kanion w Kolorado jest głęboko na 1800 m).











Nasz super kierowca, facet z nieprawdopodobnym poczuciem humoru ;)






niedziela, 26 października 2014

Arequipa - urocze miasteczko u podnóża wulkanu Misti

Arequipa jest ślicznym miasteczkiem, przepraszam miastem! W końcu jest drugim co do wielkości miastem Peru, zaraz po Limie, zamieszkanym przez ponad 700 tys. ludzi. Znajduje się na wys. 2353 m n.p.m., jest to więc przyjemne położenie nad poziomem morza, na którym nie powinno odczuwać się dolegliwości związanych z chorobą wysokościową, jak np. w Cusco (3430 m n.p.m.). Punktem krytycznym dla niektórych może być La Paz (jeśli robi się tam przystanek, ponieważ miasto to jest najwyżej położoną stolicą kraju na świecie, dokładnie między 3100, a 4100 m n.p.m.). Jeśli chodzi o położenie Arequipy, to trzeba dodać, że znajduje się 75 km w linii prostej od wybrzeża, przez co klimat tam panujący jest przez cały rok łagodny i ciepły. Nie bez powodu miasto to jest nazywane "miastem wiecznie panującej wiosny". Przez 300 dni w roku na błękitnym niebie ciężko dojrzeć jakąkolwiek chmurkę.


Plaza Principal de la Virgen de la Asuncion

Miasto ma wybitnie europejski klimat. Większość budynków jest wykonanych z białego kamienia "sillar", pochodzącego z lekkich wulkanicznych skał Chachani, w którym bardzo łatwo można wykonywać precyzyjne ornamenty i zdobienia. Niewątpliwie, to jasny kolor okolicznych zabudowań nadaje miastu dużo uroku, ale nie tylko. Miasto jest czyste, zadbane i posiada wiele cennych zabytków, jak piękna Katedra przy głównym placu Plaza de la Virgen e la Asuncion, czy bardzo słynny klasztor Santa Catalina (o którym więcej, poniżej). Jeżeli chodzi o ludność, to jest ona bardzo zróżnicowana. Można tu spotkać nie tylko rodowitych Indian, także białych. Miasto jest naprawdę śliczne i gdybyśmy tylko dysponowały większą ilością czas, to zostałybyśmy w nim dłużej, aby nacieszyć oko jego pięknem i nieco odpocząć.


Arkady przy głównym placu.


Le Catedral


Ogromnych rozmiarów katedra zajmuje całą szerokość północnej strony placu. Warto wejść do środka (wstęp wolny), gdzie można obejrzeć ambonę wykonaną we Francji i przywiezioną do Arequipy statkiem oraz największe w Ameryce Południowej organy, pochodzące z Belgii. Ołtarz główny jest wykonany z włoskiego marmuru karrara.


Monasterio de Santa Catalina, czyli klasztor św. Katarzyny, absolutne "must see" in Arequipa!

Klasztor ten jest swego rodzaju miastem w mieście. Zajmuje powierzchnię ok. 20 tys. m 2 i jest w całości otoczony murem, który oddziela go od reszty miasta. W części dostępnej dla zwiedzających można zobaczyć cele dla odwiedzających, nowicjat, krużganki, ulice (każda z nich ma swoją nazwę, a są dość nietypowe, jak np.: Cordoba, Malaga, Toledo czy Burgos...), można także zobaczyć cele zakonnic, ich kuchnię, jadalnię i łaźnię. Część zamieszkiwana przez nie obecnie, jest oczywiście za klauzurą.






Wózek inwalidzki zakonnicy Marii Gonzales




W tych 20 glinianych naczyniach zakonnice robiły pranie. Woda napływała do nich wszystkich z kamiennego kanału znajdującego się pośrodku.



Widok na wulkan Misti (5821 m n.p.m.) oraz Nevado Chachani (6075 m n.p.m.) i Nevado Pichi Pichu (5664 m n.p.m.). Ze względu na to, że wulkany są cały czas aktywne, w mieście rejestruje się do 12 trzęsień ziemi różnej siły.

Po zwiedzaniu czas na posiłek. Zupełnie przypadkiem trafiłyśmy do bardzo ciekawej knajpki o nazwie "Hatunpa", gdzie wszystkie potrawy mają w składzie, jak na Peru przystało, ZIEMNIAKI! Ale nie byle jakie, bo kilka różnych, typowych dla Peru odmian.


Na początku miłe powitanie w polskich barwach i krótka prezentacja kartofelków.



 A oto nasze dania. Poszczególne odmiany ziemniaków rzeczywiście różniły się od siebie nie tylko wyglądem, ale i smakiem. Bardzo fajne doświadczenie. :)






sobota, 25 października 2014

Droga powrotna z Boliwii

W drodze powrotnej, a właściwie jeszcze przed, po wspomnianym wcześniej gejzerze Sol de Manana, pojechaliśmy na kąpiel w gorących źródłach.





My grzejemy sobie stópki, natomiast można wziąć kąpiel w całości, w specjalnie do tego wybudowanym basenie. ;)



Ostatnim punktem była Laguna Verde. Znajduje się ona na wysokości 4350 m n.p.m. Dzięki obecności w jej wodach ołowiu, wapnia i siarki, w trakcie słonecznych dni jest ona zabarwiona na zielono. Nam nie udało się niestety tego zaobserwować, jednak bardzo serdecznie pozdrawiamy z tego miejsca naszą ekipę z Toyoty - czwórkę bardzo sympatycznych Niemców ;)



Na granicy z Chile rozstaliśmy się z naszymi towarzyszami wyprawy, ponieważ oni przekroczyli granicę i podążyli dalej na Pustynię Atacama, a my zawróciłyśmy do Uyuni.

Krajobrazy i widoki podczas drogi powrotnej, bardzo miło nas zaskoczyły. Wracaliśmy inną trasą, niż jechaliśmy do tej pory, więc nie szło się nudzić. Pustynia, góry, wulkany i... pasące się całymi stadami lamy ;) Tylko spójrzcie jakie piękne i dostojne z nich zwierzęta.












W drodze powrotnej z Uyuni w Boliwii przez La Paz i Puno (w Peru) do Arequipy, nie popełniłyśmy już tego samego błędu, jak podczas jazdy w przeciwnym kierunku i zarezerwowałyśmy możliwie wcześnie autobus powrotny, który był bardzo komfortowy w porównaniu z rzęchem, którym doczłapałyśmy się do Uyuni. Polecamy przewoźnika Internacionale Continente, warto dopłacić kilkanaście soli więcej i zdrzemnąć się w trakcie długiej, bo trwającej w naszym przypadku 24 h podróży do Arequipy. Polecamy także przewoźnika Cruz del Sur - trochę droższy niż reszta, ale za to oprócz wygodnych siedzeń, do wyboru: "semicama" (czyli półłóżko - siedzenie rozkłada się do ok. 160 stopni) bądź "cama" (czyli łóżko - siedzenie jest rozkładane do 180 stopni, a więc pozycja leżąca) w cenę są wliczone posiłki, w zależności od pory dnia i czasu trwania podróży kolacja i /lub śniadanie + Wi-Fi na całej trasie przejazdu.